Fobos - Nie jestem Charlie - Video
PUBLISHED:  Dec 24, 2015
DESCRIPTION:
Pamiętacie jeszcze starego STB? Powraca w nowym wcieleniu, jeszcze gorszy, niż kiedyś! Przedstawiam Wam dziś nieudany projekt, sklejany z nieudanych podejść, ale nie ma czasu na poprawki, jedziemy dalej z materiałem! Jeśli komuś mimo wszystko wpadnie w ucho, zapraszam do polubienia nowego fanpage, do którego link znajdziecie poniżej, i subskrybowania kanału. Piąteczka!

www.facebook.com/ZwariowaneMelodie

Tekst:
Kojarzysz ten głos, te zbitki powietrza?
Przebijam nimi wciąż materii bezwład,
wprawiam się w ten stan, bestia ma potencjał;
dualizm świata: Fobos – martwa materia.

Rzucam zaklęcia, to nowa seria!
Zewsząd histeria, dobywam berła, buduję Wersal
na wersach. Jestem, jak perła pośród kamieni, nie wierzgaj,
nie płacz, jak wierzba, taka profesja - Cię skreślać.

Nie pękaj, klękaj, nadchodzi mesjasz.
Zrobiłem restart, trzech liter nowa wersja,
nie chciałem bezsztać, lecz besztam każdego leszcza,
bo wersy rosną w pęczkach, to samo się nakręca.

Uzależniony od tego miejsca, gdzie serca
pompują rap, co wchłania brudy, jak interferencja,
to S do T do B esencja puszczona po mięśniach,
starego bękarta rapu nowa kadencja.

Nie jestem Charlie, ja jestem raczej przeciwieństwem,
pierdolę hashtagi, jak przekalkowanych MC,
coś więcej od braggi, pogódź się z moim zwycięstwem,
poniosłeś klęskę, więcej się nie nazywaj mędrcem.

Kasuję pensję i pierdolę komercję,
sam płacę sobie za to, ty sprzedałeś się za bezcen.
To takie męskie wystawiać dupę, wkładaj kieckę!
Poszedłeś na dno, kiedy wypłynąłem na powierzchnię.

Daję ci lekcję, obserwuj rap bestię!
Podziwiaj perfekcję wokalną, basy na przester!
Rozpościeram nad zasady protekcję, podpalam dekadencję,
kopcję ziele, jak Lester, robię selekcję,

jak tester, robię twej inklinacji sekcję.
Ten głos wywołuje erekcję, gdy gada wierszem.
Zagiąć percepcję, wieszcze, wysadzić was, jak Fester,
wiesz, ten challenge stanowi jedynie pestkę, leszcze.

To ja mam głos ten, proste, mocne
basy, jak monster, to rollercoaster na bani, rozpę-
dzone setki batalii lecą, jak pszczoły za woskiem,
to postęp obserwowany tu naocznie, niebezowocne

zobowiązanie dożywotnie. Jak seria kopnięć,
tu los ten, unikam potknięć,
nie mam się za wyrocznię, nie mogę stopnieć, idę samotnie,
bo to istotne, kto ma do ciebie dostęp.

Ja się nie cofnę, to tworzy moją filozofię,
blaannta dotlę, nim się umocnię,
urosnę, jak konopie, lub szybciej, chłopcze,
widzisz między nami odstęp? To dobrze, prospe-

ruję, nie jak Pocztex, z dala od socjet.
Opowiadałeś z bólem, jakbyś przemywał ranę octem.
Zakończę. Mówisz, że jesteś tłusty, a tu wielki piątek,
Wpadłeś mi do szczęk, leżysz tam, gdzie potrawy postne.
follow us on Twitter      Contact      Privacy Policy      Terms of Service
Copyright © BANDMINE // All Right Reserved
Return to top